sobota, 18 czerwca 2011

Szalenstwa mezatek po 35-tce


Właśnie wrocilysmy z Malgosia z dyskoteki!! To nie pomylka, dobrze przeczytaliscie: bylysmy na tancach!! Nasi mezowie dali nam wolny wieczor, to oni dzisiaj wieczorem polozyli spac dzieci. A my poczulysmy się jak nastolatki i „zaszalalysmy”. Prawde mowiac bylysmy ciekawe jak się bawia inni na kampingu. Impreza miala być w stylu lat 70-tych, czym tak naprawdę nie była. Piosenki pochodzily raczej ze wspolczesnych repertualow dyskotekowych. Wszyscy bawili się wspaniale, niektorzy pokazywali umiejetnosci w tancach latynoamerykanskich, inni (czytaj: między innymi i my) przygladali się z zazdroscia. Prowadzacy krzyczal do rymu:
„Chi è toscano, batte la mano”
„Kto jest Toskanczykiem, klaszcze w rece”
Mniej więcej w polowie festy zrobiono cos w stylu wloskim. Zgaszono wszystkie swiatla. Poproszono o wyciagniecie telefonow komorkowych i podswietlenie ich oraz trzymanie w gorze i wymachiwanie nimi. Jak wiadomo Wloch nie rozstaje się z komorka. Na dyskotece bawily się tez inne narodowosci. Zarowno Polacy, Niemcy, Holendrzy i pozostali dorownali iloscia komorek do tych trzymanych przez Wlochow. Dystkoteka zakonczyla się na wspolnym klaskaniu i grupowym przytupywaniu. 
Niezapomniany wieczor. Przypomnialysmy sobie, jak to jest być nastolatkami. Mimo swietnej zabawy obydwie stwierdzilysmy, ze czulysmy się jakos dziwnie bez naszych pociech. Nie możemy doczekac się, jak jutro pojdziemy z nimi na plytki basen, specjalnie dla nich przygotowany.